Przepisy w kategorii:

Zupy

Barszcz na boczku wędzonym, żaden postny

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok. 1,5 h

Barszcz na boczku wędzonym, żaden postny

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok. 1,5 h

Ten barszcz to obowiązkowe danie w naszej rodzinie zarówno na Wielkanoc jak i na Boże Narodzenie. Nie jest postny, nie jest na zakwasie, jest gotowany na wywarze z boczkiem wędzonym. I jest pyszny, je go nawet Antek. Przepis dostałam od mojej ukochanej Teściowej chyba zaraz po ślubie i jest, obok przepisu na jabłecznik (także od Niej), najstarszym przepisem w moim starym zeszycie z przepisami, który założyłam lata temu. Już jutro zabieram się i za niego, i za inne dania z żelaznej listy wielkanocnej, bo w czwartek ruszamy w drogę, żeby Święta spędzić w Tatrach. Od lat marzę, żeby zobaczyć kwitnące krokusy w którejś z tatrzańskich dolin, ale nie wiem, czy to się uda. Prognoza pogody nie napawa optymizmem, krokusy mogą być przykryte śniegiem, ale to wszystko jest bez znaczenia, bo w końcu zobaczę Tatry!
  • kawał dobrej jakości boczku wędzonego (50 – 70 dkg)
  • pęczek włoszczyzny
  • 3 – 4 liście laurowe
  • 5 – 8 ziaren ziela angielskiego
  • 8 – 10 buraków
  • cukier trzcinowy
  • kwasek cytrynowy
  • 3 – 4 ząbki czosnku
  • majeranek
  • sól, pieprz

Przygotowanie

Do garnka (3 – 4 litry) nalać zimną wodę. Wrzucić pokrojoną w kawałki włoszczyznę, boczek, liście laurowe i ziele angielskie. Zagotować i gotować około 1 godziny. W międzyczasie obrać buraki, pokroić na mniejsze kawałki, wrzucić do miski i posypać 1 – 2 łyżkami cukru trzcinowego, odstawić. Gdy wywar będzie gotowy, odcedzić go i ponownie doprowadzić do wrzenia. (z warzyw z wywaru robię zawsze klasyczną sałatkę warzywną). Wrzucić do niego buraki z sokiem, który puściły, dorzucić obrane i pokrojone ząbki czosnku, pierwszą porcję soli i pieprzu, kilka ziarenek kwasku cytrynowego i gotować na bardzo małym ogniu około 25 minut. Dodać majeranek i gotować kolejne 10 minut. Po tym czasie spróbować i sprawdzić, czy trzeba dodać jakieś przyprawy. U mnie zawsze brakuje wszystkiego, a doprawienie barszczu jest ogromną sztuką, przynajmniej dla mnie. Żadne inne danie nie jest tak trudne do doprawienia. Muszę się sporo nagimnastykować, żeby wywarzyć wszystkie smaki. Uważajcie z kwaskiem cytrynowym. Trzeba dodawać po kilka kuleczek, bo bardzo łatwo można go zakwasić. Czasami zakwaszam cytryną, ale lepsze efekty smakowe mam jednak z kwaskiem. Daję dużo pieprzu, bo tak lubimy.
 

Zupa z soczewicy z suszonymi morelami

Czas przygotowania: ok. 10 min., czas gotowania: ok. 25 min.

Zupa z soczewicy z suszonymi morelami

Czas przygotowania: ok. 10 min., czas gotowania: ok. 25 min.

Tak już mam, że im zimniej, tym częściej sięgam po zupy. Ostatnio jem je nawet na śniadanie, bo owsianki na słodko niespecjalnie mi wchodzą. Od rana najbardziej lubię gęste, kremowe, które nasycą mnie na kilka godzin. Do najulubieńszych należą te na bazie soczewicy, najchętniej czerwonej. Wiem, że na blogu jest już kilka takich przepisów, ale ciągle poszukuję kolejnych inspiracji i wymyślam nowe receptury. Na propozycję z suszonymi morelami natknęłam się na instagramowym koncie Kukbuka. Jak tylko zobaczyłam przepis, tego samego dnia ugotowałam, a potem po raz kolejny. Jak to ja, trochę pozmieniałam, żeby było bardziej po mojemu i jest pycha.
  • masło klarowane
  • cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • kurkuma, kumin, papryka wędzona, gałka muszkatołowa, gorczyca, chili w proszku
  • świeży imbir, starty
  • 1 – 2 szklanki soczewicy
  • ½ szklanki suszonych moreli
  • puszka pomidorów
  • bulion/ woda
  • sok z cytryny
  • sól, pieprz

Przygotowanie

Rozgrzać garnek, gdy będzie ciepły, wrzucić kawał masła klarowanego. Gdy się rozpuści, wrzucić posiekaną cebulę, imbir i przyprawy (mogą być w ziarnach, ale można też je rozetrzeć w moździerzu) i dusić, mieszając, 4-5 minut. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek i dusić kolejne 2-3 minuty. Dodać dobrze opłukaną soczewicę, dorzucić pomidory z puszki, pokrojone w paski morele i zalać wszystko bulionem/ wodą. Gotować około 20-25 minut, doprawić solą, pieprzem i sokiem z cytryny.
 

Żurek

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas gotowania: ok. 20 min. plus 2-3 dni na zakwas

Żurek

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas gotowania: ok. 20 min. plus 2-3 dni na zakwas

Za oknem w końcu prawdziwa zima, śnieg i mróz. Antek dzisiaj po trzech miesiącach wrócił w końcu do szkoły, mam ogromną nadzieję, że tak już zostanie do czerwca. Jego radość z powrotu umniejszała konieczność pozostawienia w domu Zohana, szczeniaka, którego mamy od trzech dni i który był spełnieniem największego marzenia Antka. Z przejęciem wychodzi z nim do ogrodu, sprząta siki i grubsze sprawy i ciągle się z nim bawi. Mamy więc w domu znowu „małe dziecko”, które nocami piszczy, bo chyba wtedy jeszcze tęskni za mamą. Mój instynkt macierzyński pewnie jeszcze działa, bo budzę się w nocy jako jedyna i rano nie należę do wyspanych. Ale prawda jest taka, że wszyscy przepadliśmy i malec skradł nasze serca. Jedynie Kenzo, nasz owczarek, podchodzi do niego bez entuzjazmu. Podsumowując, nudy nie ma, dzieje się i to nas cieszy. A jako dodatek podaję przepis na żurek, który gotuję odkąd mam własny zakwas, czyli od początku pandemii. Ugotowałam garnek z myślą o mrozach, które nadeszły i był to bardzo dobry pomysł. Wczoraj wróciliśmy zmarznięci po długim spacerze i gorący żurek z zimniakami i jajkiem to było to! Przepis pochodzi z książki Piotra Kucharskiego „Chleb, domowa piekarnia”.
  • 50 g zakwasu
  • 400 ml letniej wody
  • 100 g mąki żytniej razowej
  • 2 ząbki czosnku z łupinami
  • ziele angielskie, liście laurowe, kilka ziaren pieprzu, majeranek
  • ok. 2 l przygotowanego wcześniej bulionu warzywnego
  • kawał wędzonego boczku
  • 2 cebule
  • 2-3 ząbki czosnku (dodatkowo)
  • sól, pieprz, majeranek

Przygotowanie

Zakwas umieścić w misce czy słoiku, dodać wodę, rozgniecione 2 ząbki czosnku razem z łupinami, ziele angielskie, liście laurowe, pieprz i majeranek. Wszystko wymieszać, nakryć ręczniczkiem i odstawić na 2-3 dni w miejsce o stabilnej temperaturze (w przepisie jest, że w ciepłym, ale ja trzymam na blacie kuchennym, bo z mojego doświadczenia przy kaloryferze czy kuchence pracuje zbyt szybko). Kiedy zapach będzie intensywny, to znak, że już jest gotowy. W czasie oczekiwania na zakwas, można sobie przygotować bulion, gotując włoszczyznę plus cebulę plus liście laurowe i ziele angielskie w ok. 3 l wody przez godzinę. Można dodać kilka suszonych grzybów. Gdy bulion i zakwas będą gotowe, poddusić posiekane cebule i pokrojony boczek na patelni. Dorzucić je do gotującego się (pozbawionego wcześniej włoszczyzny) bulionu i gotować ok. 10 minut. Dodać zakwas z wszystkimi dodatkami i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Doprawić solą, pieprzem i majerankiem i gotować wszystko jeszcze kilka minut. Podaję żurek z ugotowanymi osobno ziemniakami i jajkiem.
 

Niby ramen wegetariański

Czas przygotowania: ok. 25 min., czas gotowania i pieczenia: ponad 2 h

Niby ramen wegetariański

Czas przygotowania: ok. 25 min., czas gotowania i pieczenia: ponad 2 h

Pierwszy ramen jaki jadłam w życiu był tym najlepszym. Zamówiłam go w OFF na Piotrowskiej w Łodzi nie wiedząc za bardzo, czego się spodziewać. To co dostałam to była… jakaś magia. Niesamowicie bogaty aromat, nieporównywalny do niczego smak… Żaden kolejny ramen już tego nie miał. Będę szczera, ten także tego nie ma, ale jak na warunki domowe, jest to bardzo przyzwoity bulion i robiłam go już kilka razy. Przepis znalazłam na blogu Ani Włodarczyk strawberriesfrompoland.pl, która zapożyczyła go od Nigela Slatera. Dobre przepisy idą w świat!
Jak to ja, przepis nieco pozmieniałam. Grzyby shitake zastąpiłam poczciwymi podgrzybkami, których mam sporo w słojach po bardzo grzybowej jesieni. Zamiast selera naciowego użyłam zwykłego bulwiastego, bo go zdecydowanie bardziej lubię i wzięłam mniej czosnku, bo główka to dla mnie zbyt wiele, chociaż jest pieczony, przez co słodki i łagodny. I zioła używam suszone, bo zimą nie za bardzo kupuję świeże. Dwa składniki, dość egzotyczne, które nie każdy ma w szafce czy lodówce to glony kombu i jasna pasta miso. Kupuję je w sklepie ze zdrową żywnością, ale myślę, że na półkach kuchni świata w większych marketach także dostaniecie.
  • 2 cebule
  • 3-4 marchewki
  • 1 nieduży seler korzeniowy
  • kilka ząbków czosnku
  • 3 – 4 łyżki jasnej pasty miso
  • 50 g suszonych podgrzybków
  • ok. 1 łyżeczki suszonego rozmarynu
  • ok. 1 łyżeczki suszonego tymianku
  • 3 liście laurowe
  • 12 ziaren pieprzu czarnego
  • 10 g suszonych kombu (glony)

Przygotowanie

Do naczynia żaroodpornego wrzucić cebule (w łupinach) pokrojone w ćwiartki, pokrojone (niebrane) marchewki i seler (jak mam w lodówce, dorzucam korzeń lub dwa pietruszki), ząbki czosnku w łupinkach. Pastę miso rozpuścić w 80-100 ml wody i zalać nią warzywa. Piec w 180 stopniach około godziny, do zbrązowienia. Mieszać od czasu do czasu, żeby się nie przypaliło. Po upieczeniu, zawartość blaszki przesypać do większego garnka, dodać pozostałe składniki i zalać wodą. W przepisie Ani są 2 litry wody i czas gotowania 1 godzina i tego się trzymam, jeśli mam ograniczenia czasowe. Jeśli mam więcej czasu, zalewam większą ilością wody i gotuję 2-3 godziny, żeby bulion był mocniejszy. Przelewam przez sitko do miseczek i dodaję ugotowane jajko, makaron udon, kilka podgrzybków pokrojonych w paseczki, szczypior i podprażony na patelni sezam, najchętniej biały z czarnym.
 

PROSTA zupa curry z soczewicy z mlekiem kokosowym

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok. 25 min.

PROSTA zupa curry z soczewicy z mlekiem kokosowym

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok. 25 min.

Uwielbiam książki kulinarne, mam ich mnóstwo, ale… nie mam ich kiedy przeglądać. W zaistniałej sytuacji już ponad rok temu stwierdziłam, że przestaję kupować kolejne skoro nie zaglądam nawet do tych co mam (i tego się trzymałam), chyba że… pojawi się coś spektakularnego. I tak właśnie się stało, jakiś czas temu pojawiła się książka „Prosto” Yotamy Ottolenghiego, o której czytałam na kilku blogach. Autor ten wydał bardzo uznane także w Polsce „Obfitość” i „Jerozolimę”, których nie mam, bo przepisy nie chwyciły mnie za serce, często w mojej ocenie wymagające wielu składników i sporego nakładu czasu i pracy. Tytuł „Prosto” spełnił obietnicę, dania są proste, szybkie do wykonania i bazujące na kilku składnikach. I są obłędne. Nie pamiętam książki, z której chciałabym przygotować prawie wszystkie dania, więc pewnie o niej jeszcze napiszę. A jako pierwszy przepis wybrałam zupę z soczewicy. Wiem, że na blogu jest ich kilka, ale ta zdecydowanie została numerem 1. Pierwszy jej garnek został jedzony jeszcze tego samego dnia, co w przypadku zup się u nas nie dzieje, więc kolejnego ugotowałam następną. Podaję przepis prosto z książki, ja go nieco pozmieniałam, o czym napiszę niżej.
    • 2 łyżki oleju kokosowego (lub słonecznikowego)
    • 1 cebula, drobno posiekana
    • 1 łyżka curry w proszku
    • ¼ łyżeczki chili w płatkach
    • 2 ząbki czosnku, zmiażdżone i posiekane
    • kawałek imbiru długości ok. 4 cm, drobno posiekany
    • 150 g czerwonej soczewicy, opłukanej
    • 1 puszka krojonych pomidorów
    • 1 doniczka kolendry
    • 1 puszka (400 ml) mleka kokosowego
    • sól, pieprz

Przygotowanie

Rozgrzać garnek, wlać olej i na małym ogniu dusić cebulę przez kilka minut mieszając, żeby się nie przypaliła. Gdy zmięknie i się nieco zrumieni, dodać curry, chili, czosnek i imbir. Smażyć 2 minuty ciągle mieszając. Dodać soczewicę i smażyć kolejną minutę. Po tym czasie wrzucić pomidory, posiekane łodygi kolendry (listki do przybrania), 600 ml wody, sól i pieprz. Mleko kokosowe wlać do miski i lekko ubijać, aż będzie gładkie i gęste. Odlać 4 łyżki (do podania), resztę dodać do zupy. Gdy zupa zawrze, zmniejszyć płomień i gotowa ok. 25 minut, aż soczewica zmięknie, ale zachowa kształt. Jeśli zupa jest za gęsta, dodać trochę wody. W razie potrzeby doprawić. Podawać z resztą mleka kokosowego i listkami kolendry.
Moje zmiany: wrzuciłam więcej soczewicy (na oko ok. 300 g) i wlałam więcej wody, także na oko, tyle, żeby była gęsta. Dorzuciłam też nieco więcej przypraw. Za pierwszym razem ubijałam mleko kokosowe, ale nie specjalnie mi zgęstniało, więc za drugim razem już to pominęłam. Oczywiście można pominąć kolendrę, bo wiem jak, jak jej niektórzy nie znoszą (ja kocham, reszta ekipy należy do tej drugiej opcji). Ja wrzucam tylko łodygi, bo się ugotują i nikt ich nie zauważy, a wszystkie listki wrzucam sobie.

Zimowa zupa pomidorowa

Czas przygotowania: ok. 10 min., czas gotowania: 20-25 min.

Zimowa zupa pomidorowa

Czas przygotowania: ok. 10 min., czas gotowania: 20-25 min.

Pomidorowa schodzi u nas zawsze. Jedzą ją wszyscy, nawet Antek, chociaż z innymi zupami bywa różnie. Najlepsza pomidorówka to ta letnia, z pieczonych pomidorów, którą w sezonie gotuję nieustająco. Jesienią zamknęłam ją w słojach, żeby cieszyć się jej smakiem zimą, ale już dawno zostało po nich wspomnienie. Robię więc wersję zimową, która jest bardzo dobra, ale…
  • 2-3 cebule
  • 2-3 ząbki czosnku
  • oliwa
  • (1-2 czerwone papryki)
  • 1 duża butla pomidorowej passaty (ok. 500 – 700 ml)
  • ok. 0,5 l wody/ bulionu
  • tymianek, oregano
  • syrop klonowy/ daktylowy/ cukier
  • sól
  • świeżo zmielony pieprz
  • świeża bazylia do podania

Przygotowanie

Cebulę obrać, pokroić jakkolwiek, tak samo czosnek. Czasami dorzucam 1-2 czerwone papryki pokrojone w kostkę. Rozgrzać garnek tak, żeby był ciepły, ale nie gorący. Wlać oliwę i gdy będzie ciepła, wrzucić cebulę z papryką (albo tylko cebulę), smażyć 3-4 minuty, dorzucić czosnek i smażyć kolejne 2-3. Wlać passatę, dolać wodę/ bulion, posolić, popieprzyć, dorzucić zioła i nieco słodu. Gotować ok. 20 minut, wszystko zmiksować. Jeśli zupa jest za gęsta, dodać wody. Doprawić, jeśli trzeba, podawać ze świeżą bazylią.
 

Chłodnik z pomidorów i pomarańczy

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok. 20 min.

Chłodnik z pomidorów i pomarańczy

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok. 20 min.

Wiele razy pisałam już o mojej miłości do zup, których gotuję bardzo dużo, najróżniejszych. Uwielbiam gęste, sycące i gorące, takie, do których nie potrzebuję już kolejnego dania (moja Rodzina potrzebuje). Zupy na zimno czyli chłodniki nie specjalnie mnie pociągały, ale upały ostatnich dni zmieniły moje do nich podejście. Ugotowałam chłodnik na bazie pomidorów i świeżo wyciskanego soku z pomarańczy. Jest orzeźwiający, trochę kwaśny, trochę słodki, idealny na upały. Macie ochotę na ochłodę?
  • 1 cebula
  • masło klarowane/ olej
  • 3 – 4 ząbki czosnku
  • ok. 1,5 kg dojrzałych pomidorów
  • ½ – 1 łyżeczki cynamonu
  • tymianek (świeży lub suszony)
  • 3 pomarańcze
  • sól, pieprz
  • syrop klonowy/ cukier trzcinowy
  • (sok z cytryny)

Przygotowanie

Rozgrzać garnek, wrzucić masło/ wlać olej i poddusić na nim posiekaną cebulę uważając, żeby się nie przypaliła. Dorzucić posiekany czosnek, tymianek, cynamon, dusić jeszcze około minuty. Dorzucić pokrojone pomidory, sól, pieprz, cukier/ syrop klonowy, wlać szklankę wody, przykryć pokrywką i gotować ok. 20 minut. W międzyczasie wycisnąć sok z pomarańczy. Zupę zmiksować, najlepiej jeszcze przelać przez sitko, żeby pozbyć się skórek z pomidorów i gałązek tymianku. Jeśli trzeba, jeszcze doprawić. Nieco schłodzić, wlać sok z pomarańczy i wymieszać. Sprawdzić doprawienie, w razie potrzeby wcisnąć nieco soku z cytryny i dodać tego, czego brakuje. Całość mocno schłodzić w lodówce. Podawać ze świeżo zmielonym pieprzem i np. liśćmi bazylii.
 

Krem z topinambura

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas gotowania: ok. 20 min.

Krem z topinambura

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas gotowania: ok. 20 min.

Kilka dni temu zaserwowałam na obiad nową zupę. Z czego jest ta zupa, padło pytanie. Z topinambura, odpowiedziałam. Z czego??????????????????????? Z topinambura! Na twarzach moich współbiesiadników pojawił się grymas niechęci, ale karnie chwycili za łyżki i … zjedli. I pochwalili, więc zrobiłam ją znowu i jutro zrobię ponownie.
Zatem, co to jest topinambur? Jest to warzywo, zwane także słonecznikiem bulwiastym. Obok pasternaku, brukwi i skorzonery wraca powoli do łask. Jak smakuje? Widziałam porównania do pestek słonecznika i orzechów, ale ja specjalnie tych smaków w nim nie odnalazłam. Dla mnie ma po prostu swój, topinamburowy smak. Jest bardzo delikatny, lekko słodkawy i taka jest właśnie ta zupa. Wielbiciele bardziej wyrazistych smaków mogą czuć się zawiedzeni. Ale na korzyść topinambura przemawiają jeszcze jego właściwości pro zdrowotne. Według informacji z sieci topinambur obniża poziom cukru we krwi, obniża cholesterol i reguluje ciśnienie, wspomaga odchudzanie i działa antyrakowo. Nieźle!!! Przyznaję, że do tej pory niełatwo było go zdobyć, ale od pewnego czasu jest w stałej sprzedaży w lidlu, dlatego mogę polecić go z czystym sumieniem.
  • 1 kg topinamburu
  • 2 cebule
  • 2-3 ziemniaki
  • masło klarowane/ olej
  • ok. 1,5 – 2 l bulionu/ wody
  • sól, pieprz
  • odrobina soku z cytryny
  • natka
  • orzechy laskowe

Przygotowanie

Przygotować miskę z wodą i wcisnąć do niej nieco soku z cytryny. Obrać topinambur i wrzucić go od razu do wody z cytryną, żeby nie ściemniał. Obrać i posiekać cebulę, obrane ziemniaki pokroić w niedużą kostkę. Rozgrać garnek, wlać olej/ wrzucić masło i po rozgrzaniu poddusić na tym cebulę przez kilka minut. Wrzucić odsączony topinambur i ziemniaki, chwilę razem poddusić, wlać bulion/ wodę. Gotować pod przykryciem ok. 15 – 20 minut, posolić i popieprzyć, wcisnąć sok z cytryny. Całość zmiksować na gładki krem. Jeśli zupa jest zbyt gęsta, dolać bulion/ wodę. Podawać z podprażonymi i posiekanymi orzechami oraz natką.
 

Marchewkowy krem z curry

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok. 30 min.

Marchewkowy krem z curry

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok. 30 min.

Co jakiś czas jeżdżę w piątek na targowisko w Mosinie i kupuję od ulubionego gospodarza warzywa. Ostatnio, między innymi, kupiłam dużo marchwi, dzień wcześniej wyciągniętej z kopca. Była pokryta czarną ziemią, ale po oczyszczeniu okazała się najsłodszą marchwią jaką ostatnio jadłam. Robiłam z niej klasyczną surówkę z jabłkiem, zapiekałam z korzeniową pietruszką, ale ciągle było jej bardzo dużo. Pomyślałam o zupie, ale wiedziałam, że muszę ją bardzo podkręcić, żeby nie smakowała jak zupka dla niemowlaka. Podkręciłam ją tak, że Maja nie dała rady jej zjeść, ale reszta podołała (pisząc o reszcie, oczywiście pomijam Antka).
Uwaga: do przygotowania zupy użyłam świeżą kurkumę, którą po raz pierwszy udało mi się kupić (była w Lidlu). Jeśli jednak nie dostaniecie świeżej, użyjcie po prostu tej w proszku. Jeśli nie lubicie zbyt ostrych potraw, użyjcie mniej pasty i uważajcie z kurkumą.
  • 2 cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • 1-2 łyżki żółtej pasty curry
  • kawał świeżego imbiru (wielkości kciuka)
  • kawałek świeżej kurkumy, mniejszej niż imbir (lub w proszku)
  • ok. 1 kg marchwi
  • ok. 1.5 l bulionu warzywnego/ wody
  • olej/ masło klarowane
  • sól, pieprz
  • puszka mleka kokosowego 400 ml
  • (sok z cytryny)
  • sezam do podania

Przygotowanie

Cebulę i czosnek obrać, posiekać. Imbir i kurkumę obrać i zetrzeć na tarce. UWAGA!!! Świeża kurkuma bardzo brudzi, więc najlepiej użyć rękawiczki (4 dni chodziłam z żółtymi palcami, bo za pierwszym razem nie użyłam). Marchew wyszorować, (obrać, chociaż ja rzadko obieram, chyba, że jest bardzo brudna), pokroić na mniejsze kawałki. Rozgrzać garnek, wlać olej/ wrzucić masło klarowane i na niewielkim ogniu podsmażyć cebulę, czosnek, imbir, kurkumę i pastę curry. Mieszać, żeby się nie przypaliło. Dodać marchew i smażyć dalej przez kilka kolejnych minut, mieszając. Wlać bulion/ wodę, dodać sól i pieprz i gotować ok. 20 minut, aż marchew będzie miękka. Wszystko zmiksować, dodać mleko kokosowe i dokładnie wymieszać. Doprowadzić jeszcze do wrzenia i sprawdzić doprawienie. Może dodać trochę soku z cytryny, żeby nie było zbyt słodkie. Podawać z podprażonym sezamem. Idealna jest też świeża kolendra.
 

Chiński rosołek

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok 3 h

Chiński rosołek

Czas przygotowania: ok. 15 min., czas gotowania: ok 3 h

Na blogu jest już przepis na rosół według 5 przemian, który dostałam od znajomej zajmującej się Tradycyjną Medycyną Chińską. Dzisiaj nieco inny przepis, od innej znajomej, pani Agnieszki, która także TMC się zajmuje. Gotuję go bardzo często, w dużych ilościach, bo służy mi także jako baza do innych zup. Jesienią i zimą jest niezastąpiony – rozgrzewa, wzmacnia, a nawet pomaga wyjść z niegroźnych infekcji. Antek je go nawet latem, bo jest to jedna z nielicznych zup, którą toleruje. A że za oknem coraz zimniej, nastawiajcie wielki gar.
  • ok. 6 l wrzątku
  • 2-3 łyżeczki soli
  • kawał rostbefu
  • skrzydło z indyka
  • pęczek włoszczyzny, 1 „okopcona” cebula, 4 obrane ząbki czosnku
  • 1 laska selera naciowego
  • 1 płaska łyżka kurkumy
  • 1 czubata łyżka tymianku
  • 1 łyżeczka kminku lub kuminu
  • 2 duże plastry imbiru
  • chili na czubku noża
  • pęczek zielonej pietruszki

Przygotowanie

Do garnka z wrzątkiem wsypać sól i wrzucić indyka i rostbef. Gotowań na małym ogniu pod przykryciem ok. 1 h. Jeśli trzeba, zebrać szumowiny. Następnie dorzucić pokrojoną włoszczyznę, „okopconą” cebulę (czyli nabitą na widelec i podpieczoną nad ogniem, używam palnika w kuchence gazowej) i czosnek. Następnie dorzucić przyprawy i natkę pietruszki. Gotować kolejne 2 godziny na małym ogniu pod pokrywką. W czasie gotowania, uzupełniać wywar dolewając nieco wrzątku. Doprawić do smaku. Rosół jemy zawsze z odrobiną dobrego sosu sojowego. Przechowuję go w lodówce przez kilka dni w szklanym słoju (nie zostawiam w garnku), używam także jako bulionu do innych zup.