Kompot na jesień
Czas przygotowania: 10 min., czas gotowania: 60 min.
O kompotach już kiedyś pisałam, ale dawno. Zamieściłam także dwa przepisy na kompot i także to było dawno, ale wracam do tematu, bo wczoraj ktoś mnie poprosił o przepis ze zdjęcia na fb. Oczywiście zaraz go podam, ale chciałam napisać słów kilka o kompotach. Z dzieciństwa pamiętam kompoty, które podawało się jako zwieńczenie obiadu, najczęściej niedzielnego. Były bardzo słodkie, dość gęste, podawane z owocami, taki trochę deser. Najbardziej lubiłam wiśniowe i gruszkowe. Na lata o nich zapomniałam, ale od mniej więcej 10 lat gotuję kompot co dwa dni i robię to przez cały rok. To mój podstawowy napój, nic tak mnie nie nawadnia i nie gasi pragnienia. Latem piję je w temperaturze pokojowej, w zimnych miesiącach ciepłe. Korzystam z tych owoców, które przynosi natura. Już w marcu zaczyna się sezon na rabarbar, co po miesiącach picia kompotów jabłkowych jest miłą odmianą. Później zaczynają się truskawki, potem wchodzą morele, maliny, borówki i brzoskwinie. Jesienią zaczyna się sezon na gruszki, śliwki i oczywiście jabłka. Lubię mieszać owoce, wszystko wrzucam oczywiście „na oko”. Od pewnego czasu zawsze dodaję garść owoców goi i szczyptę soli. Gdy widzę, że owoce są niedojrzałe i przez to kwaśne, dorzucam kilka suszonych fig, daktyli czy moreli. Jedynie przy kompotach z rabarbaru dorzucam cukier, bo bez tego jest zbyt kwaśny. Jesienią lubię dorzucić kilka goździków, jeśli lubicie, to możecie dodać kawałek świeżego imbiru, kilka strączków kardamonu czy laskę cynamonu. Gotuję dobrą godzinę na małym ogniu i czekam aż kompot przestygnie, bo dopiero wtedy wychodzi całe bogactwo smaków. A co z owocami? Ja je po prostu wyrzucam na kompost, bo wszystko co najlepsze zostało w napoju.
- około ½ kg dojrzałych słodkich śliwek
- garść borówek
- garść polskich winogron
- garść owoców goi
- szczypta soli
- kilka goździków
Przygotowanie
Owoce umyć, ze śliwek wykroić pestki i wszystko wrzucić do 3-4 litrowego garnka. Dorzucić goi, goździki i sól, zalać zimną wodą. Gotować na małym ogniu przynajmniej godzinę. Pić po przestudzeniu, gdy uwolnią się wszystkie aromaty. W zimnych porach roku najlepiej pić nieco podgrzane.