W dzieciństwie uwielbiałam kisiele. W czasach PRL-u były jedną z niewielu w miarę dostępnych słodkości, choć dosypywany do nich cukier był wtedy „na kartki”. Wczoraj na podwieczorek postanowiłam zrobić domowy kisiel gruszkowy, żeby skorzystać z dostępności gruszek konferencji, które według mnie są najlepsze. Mają słodycz i aromat jak żadne inne :). Kisiel był przepyszny, niektórzy zjedli potrójną porcję. Polecam go jako szybki, pyszny podwieczorek. Przygotowanie go zajmuje tylko nieco więcej czasu niż kisielu z torebki, a efekt smakowy i wizualny jest o niebo lepszy!!! Rysunek jest autorstwa Mai i jej przyjaciółki Nataszy, która spędzała u nas popołudnie.
- 2 większe lub 3 mniejsze gruszki (mogą też być jabłka)
- szklanka zimnej wody
- dodatki do wyboru: imbir (świeży lub suszony), cynamon, kardamon, goździki, anyż, wanilia (laska lub ekstrakt, nie olejek)
- szczypta kurkumy dla pięknej barwy
- kilka kropli cytryny
- do zagęszczenia: 1 łyżka mąki ziemniaczanej rozpuszczona w 2 łyżkach zimnej wody
- do posłodzenia: cukier/ cukier trzcinowy/ miód/ syrop klonowy/ syrop z agawy – co kto lubi, w ilości „do smaku” (gruszki są słodsze, jabłka bardziej kwaśne)
Przygotowanie
Owoce obieramy ze skórki, kroimy w ćwiartki i usuwamy gniazda nasienne. Kroimy w niewielką kostkę. Wrzucamy do niedużego garnka i zalewamy wodą. Gotujemy pod przykryciem na niewielkim ogniu ok. 10 minut, aż owoce zmiękną. Dorzucamy wybrane przyprawy (ja do gruszek najbardziej lubię imbir i wanilię, do jabłek cynamon i goździki. Dorzucamy szczyptę kurkumy, kilka kropli cytryny i wybrany słód. Przed zagęszczeniem można całość zmiksować, aby kisiel był gładki, ale jeśli ktoś lubi kawałki owoców, to odpada blendowanie i mycie blendera ;). Do gotującego się kisielu powoli wlewamy zimną wodę z kartoflanką, mieszamy chwilę, żeby całość się zagotowała. Rozlewamy do miseczek i jemy. Od razu na ciepło lub później na zimno.