Staram się gotować sezonowo, co prawdopodobnie widać w przepisach. Zimą nie jemy pomidorów, ogórków czy rzodkiewek, chociaż są na wyciągnięcie ręki. Jemy bulwy i korzenie, odstępstwem jest cukinia i fenkuł, z których robię Antkowi zupę „ziemniaczaną” (cukinię muszę obrać ze względu na kolor). Ale po tylu miesiącach wcinania marchwi, pietruszki, ziemniaków i buraków, tęsknimy już za czymś wiosennym. Na straganach pojawiły się już nasze rzodkiewki i kalarepy. Od kilku dni można też kupić szparagi. I chociaż wiem, że nowalijki są najbardziej pryskanymi warzywami, nie czekam dłużej, ale kupuję i przetwarzam. Ogłaszam „Sezon na świeżość” czyli czas na wiosenne warzywa, z których będę robić lekkie, zdrowe (?) dania. Na początek rzodkiewki w towarzystwie karmelizowanych orzechów nerkowca. Kika dni temu, w poszukiwaniu inspiracji do dań z wiosennych warzyw, sięgnęłam po wszystkie posiadane przeze mnie majowe numery „Kuchni”. W numerze sprzed roku natknęłam się na przepis Marty Dymek, który był pierwowzorem tej sałatki. I okazało się, że wszystkie drogi prowadzą do jadłonomii.
- 3 pęczki rzodkiewek
- pół szklanki orzechów nerkowca
- 4 łyżeczki cukru trzcinowego
- 2 łyżki sosu sojowego
- sok z pół cytryny
- pół łyżeczki suszonego imbiru
- szczypiorek/ mięta/ dowolne kiełki
Przygotowanie
Rzodkiewki umyć i pokroić w cienkie plasterki. Wrzucić je do miski, dodając sos sojowy, sok z cytryny, 2 łyżeczki cukru i imbir. Wszystko dokładnie wymieszać. Rozgrzać patelnię, gdy będzie gorąca, wrzucić na nią orzechy i prażyć około 30 sekund. Posypać je 2 łyżeczkami cukru i czekać, aż zacznie się karmelizować. Delikatnie wszystko przemieszać, aby orzechy pokryły się karmelem. Szybko zdjąć z patelni, żeby się nie przypaliły, bo karmel stanie się gorzki. Orzechy przestudzić i przesiekać na mniejsze kawałki. Posypać nimi rzodkiewki, dodać także wybrane zielone.