Ola Kopczyńska

O autorze

Przez lata pracowałam jako nauczyciel akademicki, ale jakiś czas temu zdecydowanie zmieniłam kurs. Zajęłam się gotowaniem. Prowadzę warsztaty kulinarne dla dzieci i dorosłych. Odwiedzam szkoły i przedszkola, organizuję kulinarne urodziny. W przepięknej i klimatycznej poznańskiej „Republice Słonecznej” prowadzę cykl warsztatów „Szkoła młodych żon”. Gotujemy i pieczemy proste, szybkie i pyszne potrawy. Tam poznałam osoby, które zainspirowały mnie do stworzenia bloga. Osoby, które nie zawsze potrafią gotować, często tego nie lubią, ale z różnych względów MUSZĄ. I nie chcą poświęcać tej czynności zbyt wiele czasu.

Żurek

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas gotowania: ok. 20 min. plus 2-3 dni na zakwas

Żurek

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas gotowania: ok. 20 min. plus 2-3 dni na zakwas

Za oknem w końcu prawdziwa zima, śnieg i mróz. Antek dzisiaj po trzech miesiącach wrócił w końcu do szkoły, mam ogromną nadzieję, że tak już zostanie do czerwca. Jego radość z powrotu umniejszała konieczność pozostawienia w domu Zohana, szczeniaka, którego mamy od trzech dni i który był spełnieniem największego marzenia Antka. Z przejęciem wychodzi z nim do ogrodu, sprząta siki i grubsze sprawy i ciągle się z nim bawi. Mamy więc w domu znowu „małe dziecko”, które nocami piszczy, bo chyba wtedy jeszcze tęskni za mamą. Mój instynkt macierzyński pewnie jeszcze działa, bo budzę się w nocy jako jedyna i rano nie należę do wyspanych. Ale prawda jest taka, że wszyscy przepadliśmy i malec skradł nasze serca. Jedynie Kenzo, nasz owczarek, podchodzi do niego bez entuzjazmu. Podsumowując, nudy nie ma, dzieje się i to nas cieszy. A jako dodatek podaję przepis na żurek, który gotuję odkąd mam własny zakwas, czyli od początku pandemii. Ugotowałam garnek z myślą o mrozach, które nadeszły i był to bardzo dobry pomysł. Wczoraj wróciliśmy zmarznięci po długim spacerze i gorący żurek z zimniakami i jajkiem to było to! Przepis pochodzi z książki Piotra Kucharskiego „Chleb, domowa piekarnia”.
  • 50 g zakwasu
  • 400 ml letniej wody
  • 100 g mąki żytniej razowej
  • 2 ząbki czosnku z łupinami
  • ziele angielskie, liście laurowe, kilka ziaren pieprzu, majeranek
  • ok. 2 l przygotowanego wcześniej bulionu warzywnego
  • kawał wędzonego boczku
  • 2 cebule
  • 2-3 ząbki czosnku (dodatkowo)
  • sól, pieprz, majeranek

Przygotowanie

Zakwas umieścić w misce czy słoiku, dodać wodę, rozgniecione 2 ząbki czosnku razem z łupinami, ziele angielskie, liście laurowe, pieprz i majeranek. Wszystko wymieszać, nakryć ręczniczkiem i odstawić na 2-3 dni w miejsce o stabilnej temperaturze (w przepisie jest, że w ciepłym, ale ja trzymam na blacie kuchennym, bo z mojego doświadczenia przy kaloryferze czy kuchence pracuje zbyt szybko). Kiedy zapach będzie intensywny, to znak, że już jest gotowy. W czasie oczekiwania na zakwas, można sobie przygotować bulion, gotując włoszczyznę plus cebulę plus liście laurowe i ziele angielskie w ok. 3 l wody przez godzinę. Można dodać kilka suszonych grzybów. Gdy bulion i zakwas będą gotowe, poddusić posiekane cebule i pokrojony boczek na patelni. Dorzucić je do gotującego się (pozbawionego wcześniej włoszczyzny) bulionu i gotować ok. 10 minut. Dodać zakwas z wszystkimi dodatkami i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Doprawić solą, pieprzem i majerankiem i gotować wszystko jeszcze kilka minut. Podaję żurek z ugotowanymi osobno ziemniakami i jajkiem.
 

Crepes czyli cieniutkie francuskie naleśniki

Czas przygotowania: ok. 10 min., czas chłodzenia: 30 – 120 min., czas smażenia

Crepes czyli cieniutkie francuskie naleśniki

Czas przygotowania: ok. 10 min., czas chłodzenia: 30 – 120 min., czas smażenia

Odkąd pamiętam, naleśniki robiłam zawsze „na oko”. Trochę mąki, jajko czy dwa, mleko, ewentualnie woda, szczypta soli – żadna filozofia. Wychodziły w porządku, czasem cieńsze, czasem grubsze, czasem twardsze, czasem gumowate. Pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie „tydzień francuski” u Antka w szkole w czasie wiosennego uziemienia. Czytaliśmy o francuskich potrawach, także o słynnych crepes czyli cieniutkich naleśnikach. Postanowiłam zrobić je na francuskie śniadanie w ramach tego projektu. Po przepis sięgnęłam do samego źródła, Julii Child i jej książki „Mastering the Art of French Cooking”, którą ściągnęłam wiele lat temu ze Stanów po fascynacji filmem „Julie&Julia”. Od tamtego czasu robię naleśniki już tylko według tego przepisu.
  • 1 szklanka zimnej wody
  • 1 szklanka zimnego mleka (u nas jakiś napój roślinny)
  • 4 jaja
  • spora szczypta soli
  • 1,5 szklanki mąki (u nas biała orkiszowa)
  • 4 łyżeczki stopionego i przestudzonego masła

Przygotowanie

Wszystkie składniki wymieszać trzepaczką lub mikserem i wstawić do lodówki. Według oryginalnego przepisu, ciasto powinno chłodzić się w lodówce przez przynajmniej 2 godziny. Ja chłodzę około ½ godziny, bo naleśniki smażę zawsze na śniadanie i nie mam tyle czasu. Smażę naleśniki na patelni przesmarowanej delikatnie masłem lub masłem klarowanym, wylewając jak najcieńszą warstwę ciasta. Ostatnio zrobiłam do naleśników syrop klonowo-pomarańczowy. Skarmelizowałam na patelni 3-4 łyżki syropu klonowego, wcisnęłam w to sok wyciśnięty z dwóch pomarańczy i pogotowałam do czasu, aż zgęstniał. Na zimę – idealne!!!
 

Ratunkowe rogaliki drożdżowe

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas wyrastania: ok. 1,5 h, czas pieczenia: 20 - 30 min.

Ratunkowe rogaliki drożdżowe

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas wyrastania: ok. 1,5 h, czas pieczenia: 20 - 30 min.

Te rogaliki to moje koło ratunkowe, gdy pod wieczór skrzynka na chleb świeci pustkami, a kolejnego dnia rano przed nami śniadanie i śniadanie do szkoły (choć z tym ostatnim niestety ostatnio gorzej, bo szkoła jest w domu ☹). Wystarczy kawałek drożdży w lodówce lub łyżeczka suszonych, do tego kilka dodatków, które na ogół są w szafkach. Po wiosennej fali covidu, zawsze jakieś drożdże mam „na czarną godzinę”. Szybko zarabiam ciasto, najczęściej z Antkiem, bo to nadal mój wierny i nieoceniony pomocnik kuchenny. Po wyrośnięciu wyrabiam je jeszcze z mąką, żeby się nie kleiło i formuję rogale. To ciasto jest tak miłe w dotyku i elastyczne, że to chwila prawdziwej przyjemności. Te rogale zawsze pięknie wyrastają, są smaczne i po prostu ładne. Antek na raz zjada 5!
Przepis pochodzi z książki „O chlebie” Elizy Mórawskiej, z moją nieznaczną modyfikacją.
  • 20 g świeżych drożdży lub łyżeczka suszonych
  • 400 g mąki (używam białej orkiszowej, ale oczywiście pszenna będzie ok)
  • 250 ml wody
  • 2 łyżki oliwy
  • 1 łyżka cukru
  • sól
  • mak, sezam do posypania

Przygotowanie

Mąkę wymieszać z pozostałymi suchymi składnikami, dodać pokruszone świeże drożdże lub wsypać suszone. Zacząć mieszać mikserem, dodając stopniowo wodę i oliwę. Zagnieść ciasto, które będzie dość luźne. Ja po ubiciu mikserem, wyrabiam jeszcze ciasto w dłoniach, żeby „dostało ciepło”. Odstawić do wysmarowanej oliwą misy, przykryć czystym ręcznikiem lub owinąć folią. Po wyrośnięciu wyrzucić na blat oprószony mąką i wyrabiać jeszcze na tyle, aby ciasto przestało się kleić. Uformować z niego dwa okręgi. Każdy naciąć w ten sposób, aby powstało osiem trójkątów (czyli najpierw krzyż, a potem każdą ćwiartkę na pół). Zwinąć zaczynając od dłuższego boku. Czyli z tej proporcji wychodzi 16 małych rogalików, jeśli ktoś lubi duże, to wystarczy rozwałkować ciasto tylko na jeden okrąg. Rogaliki poukładać na wyłożonej papierem do pieczenia blasze (zachować odstępy, bo rosną) i zostawić jeszcze na pół godziny pod ręcznikiem. Przed wstawieniem do piekarnika delikatnie posmarować wodą i posypać makiem czy sezamem. Wstawić do nagrzanego do 190 st. piekarnika, wcześniej spryskanego wodą. Piec 20 – 30 minut.
 

Szarpane boczniaki

Czas przygotowania: ok. 30 min., plus czas chłodzenia

Szarpane boczniaki

Czas przygotowania: ok. 30 min., plus czas chłodzenia

Kiedy wiele miesięcy temu na www.strawberrises.pl znalazłam przepis na szarpane boczniaki, wiedziałam, że będzie obłędny. Robiłam go już wiele razy z niewielką modyfikacją, o której za chwilę. Boczniaki są niezwykle aromatyczne, trochę „mięsne” w smaku i najlepiej smakują z najprostszym ziemniaczanym puree. Ten zestaw to dla mnie typowy „comfort food”, który kojarzy się z dzieciństwem, chociaż w tamtym czasie boczniaków nie było, a jeśli były, to moja Mama na pewno ich nie robiła. Ale skojarzenie pozostaje, więc bardzo lubię ten obiad. Najwięcej czasu zajmuje poszarpanie boczniaków, więc najchętniej robię to wieczorem. Siedzę sobie i szarpię, co jest dla mnie bardzo relaksującym zajęciem. Poszarpane boczniaki wrzucam do miski, solę, pieprzę, dorzucam 2-3 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę i wlewam nieco oliwy. Od siebie dodaję jeszcze ostry sos z chili, który można zastąpić harissą. Zostawiam na noc, żeby wszystko się przegryzło, a potem tylko smażę na odrobinie masła klarowanego, bo przecież w składzie jest już oliwa. Dobrego szarpania.
  • 2 – 3 opakowania boczniaków (lubię jak najmniejsze)
  • 2 – 3 ząbki czosnku
  • sól, pieprz
  • odrobina oliwy
  • sos z chili/ harissa
  • masło klarowane

Przygotowanie

Boczniaki umyć, osuszyć. Poszarpać na cienkie paski (po prostu podrzeć). Wymieszać z pozostałymi składnikami (bez masła klarowanego), odstawić na jakiś czas, najlepiej na noc. Rozgrzać patelnię, wrzucić odrobinę masła klarowanego i gdy się rozgrzeje, wrzucić boczniaki. Smażyć aż woda odparuje (puszczą sporo wody), a grzyby się lekko zrumienią. Najlepsze są z ziemniaczanym puree, ale można podawać na kanapkach.
 

Gofry bananowo – kokosowe

Czas przygotowania: ok. 10 min. plus czas wypiekania

Gofry bananowo - kokosowe

Czas przygotowania: ok. 10 min. plus czas wypiekania

To prawda, że z publikowaniem wpisów ostatnio nie najlepiej. Ostatnio czyli już kilka miesięcy. Mogłabym pisać, że nie mam czasu, bo tyle się dzieje (a dzieje się), ale prawda jest taka, że nie miałam do tego weny. Gotuję i piekę na potęgę, ale nie mogłam się zmobilizować, żeby przepisy na te dania publikować. Od początku powstania bloga założyłam, że piszę go dla przyjemności i nic nie muszę. Nie podjęłam żadnej komercyjnej współpracy, więc nie jestem zobligowana żadnymi umowami. Jeśli mi w sercu gra – piszę, jeśli nie – po prostu tego nie robię. Coś jednak dzisiaj w sercu mym drgnęło i zatęskniłam za pisaniem. Z tej okazji podzielę się nowym, kolejnym przepisem na gofry. Są słodkie słodyczą bananów, wiórków kokosowych i mleka owsianego. Oczywiście można je czymś dosłodzić, ale dla nas były wystarczająco słodkie. Bardzo nam smakowały. Antek zjadł suche, ja nałożyłam sobie domowy mus jabłkowy i maliny, które zaprawiłam miesiąc temu. W konsystencji są nieco gumowate a nie kruche, ale w niczym to nie przeszkadza. Wchodzą na stałe do porannego jadłospisu. Przepis, z moimi zmianami, pochodzi z książki „Dzień dobry. Śniadania z Małgosią Mintą”.
  • 125 g mąki orkiszowej (lub zwykłej pszennej)
  • ½ łyżeczki proszku do pieczenia
  • ½ łyżeczki sody
  • ½ łyżeczki cynamonu
  • 3 łyżki płatków lub otrębów owsianych
  • 50 g wiórków kokosowych
  • 2 małe lub 1 duży bardzo dojrzały banan
  • nieco soku z cytryny
  • 1 jajko
  • 125 ml napoju owsianego
  • 50 g roztopionego masła

Przygotowanie

Banany rozgnieść widelcem, skropić sokiem z cytryny, by za bardzo nie ściemniały. Jajko wymieszać z napojem owsianym. W misce wymieszać mąkę z proszkiem i sodą, cynamonem, solą, płatkami/ otrębami i wiórkami. Dodać napój owsiany z jajkiem i przestudzone masło. Wszystko razem wymieszać. Nagrzać gofrownicę, wysmarować delikatnie olejem i piec gofry.
 

Baba ghanoush czyli pasta z pieczonego bakłażana

Czas przygotowania: ok. 10 min., czas pieczenia: 20 - 30 min.

Baba ghanoush czyli pasta z pieczonego bakłażana

Czas przygotowania: ok. 10 min., czas pieczenia: 20 - 30 min.

Ten wrzesień pojawił się jakoś tak szybko i niespodziewanie, chociaż w tym roku jego nadejście ucieszyło mnie jak nigdy wcześniej. Nie tylko mnie, zresztą. Maja i Antek pobiegli do swych szkół z uśmiechem na ustach i, chociaż po prawie pół roku nie jest to łatwe, wstają rano bez marudzenia. Chociaż słowo „rutyna” nie budzi raczej pozytywnych skojarzeń, cenię ją teraz bardzo, jak wiele innych spraw, które wydawały się być oczywiste, a okazało się, że wcale takimi nie są. Kiedy w głowie zapala mi się lampka z napisem „maruda”, przypominam sobie tych kilka tygodni, kiedy nie mogłam nawet wyjść do lasu i natychmiast mi przechodzi. Zdecydowanie bardziej doceniam to, co mam. Cieszę się nadchodzącą jesienią, przebarwiającymi się drzewami, szczególnym światłem i straganami pełnymi pysznych, dojrzałych warzyw i owoców.
Dzisiaj proponuję pyszną i prostą pastę z pieczonego bakłażana, którą znalazłam w książce „Hummus, za’atar i granaty” Samar Khanafer. Wrzesień, to czas bakłażanów. Wystarczy upiec jednego dużego lub 2 mniejsze bakłażany, dodać kilka składników i wszystko zmiksować.
  • 2 średnie lub 1 duży bakłażan
  • 1 ząbek czosnku
  • oliwa
  • 3 łyżki tahiny
  • sok z ½ – 1 cytryny
  • sól, pieprz
  • (siedem przypraw libańskich)
  • natka pietruszki/ kolendra i owoce granatu do podania

Przygotowanie

Umyte i osuszone bakłażany przekroić na pół wzdłuż, posmarować niewielką ilością oliwy, posolić i nakłuć widelcem. Ułożyć na blasze w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku skórką do góry i piec przez 20-30 minut. Po naciśnięciu bakłażana powinien wypłynąć sok. Bakłażany przestudzić i obrać ze skórki (ja zeskrobuję miąższ ze skórki łyżką). Samar radzi odcisnąć go na sitku, żeby pozbyć się wody, ale ja tego nie robię. Zmiksować bakłażana z czosnkiem, tahiną, sokiem z cytryny, solą i pieprzem na gładką masę. W przepisie masę doprawia się jeszcze mieszanką siedmiu przypraw libańskich. Możecie ją pominąć, jeśli nie macie, albo zrobić samodzielnie, tak jak ja to zrobiłam według przepisu z tej samej książki. Na mieszankę składają się: czarny pieprz, ziele anielskie, goździki, gałka muszkatołowa, cynamon, nasiona kolendry, imbir w proszku. Wszystkie przyprawy zmielone, po 1 łyżeczce. Do podania polać oliwą, posypać natką lub kolendrą i owocami granatu (których akurat nie miałam). Czasami do pasty dodaję sporą garść orzechów włoskich, które wcześniej miksuję, bo idealnie pasują do bakłażana.
 

Pasta z bobu i awokado

Czas przygotowania: ok. 5 minut

Pasta z bobu i awokado

Czas przygotowania: ok. 5 minut

To lato mnie zachwyca – bez upałów, ale sporo słońca, do tego burze i deszcze. Jest tak, jak lubię. I jeszcze sezon w pełni, olbrzymia obfitość świeżych warzyw i owoców na straganach. Czego chcieć więcej?
  • 2 awokado
  • 2 garści ugotowanego i obranego bobu
  • sok z cytryny
  • oliwa
  • sól, pieprz
  • posiekane pistacje do podania

Przygotowanie

Wszystkie składniki zmiksować na gładką masę, doprawiając do smaku. Podawać z posiekanymi pistacjami. Oczywiście proporcje bobu i awokado można zmieniać według upodobań, można też dodać czosnek dla podkręcenia smaku.
 

Domowe pity

Czas przygotowania: ok. 25 min. plus czas wyrastania: 1,5 – 2 h

Domowe pity

Czas przygotowania: ok. 25 min. plus czas wyrastania: 1,5 – 2 h

Kwiecień 2020 będę wspominać jako czas pysznego jedzenia i wielu godzin spędzonych wspólnie przy stole, bardzo często na zalanym słońcem tarasie. Dzięki covidovi mieliśmy mnóstwo czasu na gotowanie, więc powstawały dania, na które w przedcovidowej rzeczywistości nie było szans. Do tego kwietniowa pogoda rozpieszczała nas ciepłem i słońcem, więc taras był naszym głównym miejscem posiłków. Oprócz Antka, gotowaliśmy na zmianę, dzięki czemu objawiły się nowe kulinarne talenty. Jednym z objawień daniowych były pity, które zrobiłam według przepisu odnalezionego w książce „Lubię” Moniki i Jana Pawlaków. Moja rodzina bardzo lubi wszelkie mączne dodatki, w które można zawijać lub nadziewać jedzenie. Podpłomyki, naleśniki i tortille goszczą u nas często, ale pity pojawiły się po raz pierwszy. Polecam. Do wszystkiego. Lub, jak uwielbia Antoni, do niczego, bo sucha pita sama w sobie jest dla niego wymarzonym i wystarczającym daniem.
  • 500 g mąki białej (u nas orkiszowa)
  • 100 g mąki razowej (jak wyżej)
  • 24 g drożdży
  • 2 płaskie łyżeczki soli
  • 2 płaskie łyżeczki cukru
  • 2 łyżki oliwy
  • 380-400 ml ciepłej wody

Przygotowanie

W mące zrobić dołek, wrzucić pokruszone drożdże, wsypać cukier i wlać trochę wody. Wymieszać łyżką, do połączenia wody z drożdżami. Przykryć i odstawić aż drożdże ruszą, na około 10 minut. Po tym czasie dodać pozostałe składniki i wyrobić gładkie ciasto. Można to zrobić za pomocą miksera, można ręcznie. Używam miksera, ale zawsze, jakiekolwiek ciasto na drożdżach, wyrabiam jeszcze chwilę ręcznie, żeby dostało ciepła od dłoni. Tak mnie zawsze uczyła Babcia (chociaż Ona wyrabiała tylko ręcznie). Ciasto włożyć do wysmarowanej oliwą miski, wysmarować górę oliwą, nakryć czystym ręcznikiem i odstawić do wyrośnięcia. Po tym czasie odgazować, uderzając je mocno dłonią, jeszcze chwilę wyrabiać i podzielić na 10-12 części. Każdą część rozwałkować na płaski placek, oprószyć mąką i odłożyć na oprószoną mąką stolnicę czy deskę. Przykryć i zostawić do wyrośnięcia na 20-30 minut. Rozgrzać piekarnik i blachę do 260 stopni. Ułożyć pity na blasze w pewnej odległości od siebie i piec około 8 minut. Pity się zaokrąglą, a w środku zrobi się pusta przestrzeń. Wyciągnąć, przestudzić i podać.
Wiem, że trochę trzeba czekać, aż wszystko powyrasta, ale wykorzystuję ten czas, żeby przygotować to wszystko, co będziemy ładować do środka: mięso, najczęściej drobno pokrojone i przesmażone z arabskimi przyprawami piersi kurczaka, dużo różnych warzyw i oczywiście sos czosnkowy.
 

Obłędne ciasto z owocami na wakacje

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas pieczenia: ok. 60 min.

Obłędne ciasto z owocami na wakacje

Czas przygotowania: ok. 20 min., czas pieczenia: ok. 60 min.

Dziwny jest ten czas, jakiegoś takiego zawieszenia, wyczekiwania, chociaż do końca nie wiadomo na co. Wydaje się, że najgorsze już za nami, ale nie wiemy tego na pewno. Na początku pandemii miałam wrażenie, że „po covidzie” wszystko będzie inne, będziemy żyć zupełnie inaczej. Dziś nie mam co do tego przekonania, gdy widzę, jak szybko wszystko wraca do normy i świat zaczyna funkcjonować jak „przed”. I nie wiem czy to dobrze, czy tak być powinno, czy może za bardzo się śpieszymy, czy należy poczekać. Tyle pytań kłębi mi się w głowie, ale wiem, że na razie zostaną bez odpowiedzi. Zobaczymy.
Tymczasem, na osłodzenie różnych „rozkminów” i wakacji, które w końcu nadeszły, przedstawiam moje najnowsze słodkie odkrycie, które piekłam już kilka razy. Pochodzi z książki „Prosto” Yotama Ottolenghi, o której już pisałam, bo jest dla mnie kulinarnym objawieniem. Testuję z niej różne przepisy, wszystko jest niesamowite. To ciasto w oryginale jest z borówkami, ja upiekłam je z jagodami, które lubię dużo bardziej, a mam ich mnóstwo w lesie przy domu. Było rewelacyjne. Zimą robiłam je z mrożonymi wiśniami, też było przepyszne. Na pewno zrobię je jeszcze z porzeczkami i malinami, połaszę się pewnie także na brzoskwinie i koniecznie śliwki, ale to już pod koniec lata. Możecie wrzucać co lubicie. Możecie oczywiście pominąć lukier, ale w tym cieście on bardzo „robi robotę”. Nie jestem fanką lukru, ale tutaj polecam zdecydowanie. Słodkich wakacji Wam życzę!
  • 150 g miękkiego masła plus trochę do wysmarowania formy
  • 190 g cukru (ja użyłam 120 g i nadal było za słodkie, tym bardziej, że dochodzi lukier)
  • cytryna: drobno otarta skórka plus wyciśnięty sok
  • (wanilia: ekstrakt lub pestki)
  • 3 jajka
  • 90 g mąki (używam razowej orkiszowej)
  • 1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia (bio – kamień winny)
  • szczypta soli
  • 110 g zmielonych migdałów
  • 200 g owoców
  • cukier puder

Przygotowanie

Za pomocą miksera ucierać masło, cukier i skórkę cytrynową (i ewentualnie wanilię). Robić to 3-4 minuty na wysokich obrotach, aż masa stanie się jednolita. Zmniejszyć obroty i dodawać po jednym jajku. Następnie, partiami, dodawać mąkę, zmielone migdały, sól i proszek do pieczenia. Gdy masa stanie się gładka, dosypać 150 g wybranych owoców i delikatnie wymieszać. Ciasto przelać do wysmarowanej masłem i wyłożonej papierem do pieczenia keksówki (łatwiej się wyjmuje). Wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 15 minut, obsypać resztą owoców i piec kolejne 15 minut. Po tym czasie przykryć folią aluminiową i piec kolejne 25-30 minut. Wcześniej sprawdzić, czy ciasto jest rumiane. Jeśli nie, wcześniej zdjąć folię i dopiekać jeszcze bez. Gdy ciasto będzie gotowe, wyciągnąć z piekarnika, poczekać 10-15 minut i wyciągnąć z formy na kratkę, żeby przestygło. Z 1-2 łyżek soku z cytryny i cukru zrobić lukier i polać nim ciasto.
 

Terra Doro czyli najlepsza oliwa świata

Pogoń za marzeniami

Są ludzie bardzo lubiący swoją pracę, są tacy, którzy lubią ją mniej, a także tacy, którzy jej nie znoszą. Zawsze podziwiałam tych, którzy szli za swoją pasją, za głosem serca i na tym budowali swoje życie zawodowe, czasami wbrew wszystkiemu. Takimi ludźmi są Kasia i Michał, których poznałam kilka lat temu w przedszkolu, gdzie Antek zaprzyjaźnił się z Ich synem (także Michałem). Oboje zakochali się w Kefalonii, niewielkiej greckiej wyspie, na którą trafili kiedyś w czasie wakacji. Pierwszy pobyt ruszył lawinę, każde wakacje, każdy dłuższy weekend spędzają właśnie tam. Chcieliby się tam przenieść pewnego dnia, więc związali się z tym miejscem zawodowo i wydzierżawili drzewa oliwne. Kefalonia słynie z tego, że porastające ją gaje oliwne są stare, często mają kilkaset lat. Kasia i Michał mają obecnie 176 drzew, które rosną już od 400 do 600 lat. Opiekują się także 11 drzewami rosnącymi na terenie starego Parku Kefalonii, które liczą sobie między 2000 a 2600 lat. Pielęgnują je w imieniu wiekowego właściciela, a z opadłych oliwek tłoczą trochę oliwy, niestety tylko dla własnych potrzeb, bo jest jej niewiele. Jej smak jest niebiański, zostałam nią poczęstowana. W czasie zbioru oliwek są zawsze na miejscu, zbierają je z miejscowymi robotnikami, a później zbiory przewożą do tradycyjnej tłoczni, gdzie tłoczona jest najpyszniejsza oliwa, jaką kiedykolwiek miałam okazję spróbować. Odkąd spróbowałam jej po raz pierwszy, nie używam już innej. Mają także pyszne kiszone, czerwono-fioletowe oliwki Kalamony, idealne do wina i nie tylko. Sami zaprojektowali markę, wymyślili logotyp, samodzielnie zlewają oliwę do butelek, którą w wielkich puszkach przywożą z Kefalonii. Stworzyli maleńką oliwną manufakturę w najlepszym tego słowa znaczeniu. Jeśli macie ochotę poznać Ich produkty, zamówić je – zajrzyjcie na fb na Terra Doro – The Best Olive Oil. Przesyłają je w najbardziej odległe zakątki Polski.